Wojskowa skrzynia na militaria- ciężki charakter, kawał doświadczenia i zahartowana powierzchnia...
Niejedno widziała i w niejednej wojnie brała udział.
Miejscami zadziorna i mimo prostej budowy skomplikowana.
Jednak drzemie w niej potencjał łagodności, ciepła i bezpieczeństwa.
Ten potencjał postanowiłam naświetlić i korzystać z niego co dzień w moim salonie.
Niejedno widziała i w niejednej wojnie brała udział.
Miejscami zadziorna i mimo prostej budowy skomplikowana.
Jednak drzemie w niej potencjał łagodności, ciepła i bezpieczeństwa.
Ten potencjał postanowiłam naświetlić i korzystać z niego co dzień w moim salonie.
Wspomniana skrzynia stała w garażu już od pewnego czasu...czekała na swoją chwilę...nie była w najlepszym stanie. Gdzie niegdzie połamana, skrzypiąca, miejscami wybrakowana...
na okuciach dziwnego rodzaju smar itp.
Na pierwszy rzut oka widziałam, że nie miała lekkiej pracy.
Profilaktyka:
Nasączyłam drewno skrzyni preparatem owadobójczym...lubię naturę i bezpieczeństwo drewna jakie posiadam w domu jest dla mnie bardzo ważne :). Procedura nie jest łatwa, wymaga dokładności i precyzji, trwa ok 7 dni łącznie z procesem wchłaniania
i wietrzenia.
Oswajanie:
Przeczesałam papierem ściernym centymetr po centymetrze każdą
ze ścianek skrzyni na zewnątrz i wewnątrz.
Lubię kiedy moje dzieła są dopracowane w najdrobniejszym szczególe.
Dokładne oczyszczanie trwało
i trwało...mimo szlifierek jakie posiadam, skrzynia potrzebowała indywidualnego podejścia, ręcznego dopieszczenia :)
Co sprawiało mi gigantyczną przyjemność!
Po wszystkich zabiegach oczyszczających nadszedł czas na.... Dostosowanie skrzyni do salonu a konkretnie jej barwa musiała się zmienić!
Nie było to dla mnie trudne zadanie.
Z czerwienią ceglastych ścian i skóry na kanapie
wg mnie najlepiej komponuje się kolor biały :)
Taka też farba otuliła drewno mojej skrzyni.
Ponieważ zawsze używam trwałych farb akrylowych, szybkoschnących i nietoksycznych zabieg
w zawrotnym tempie dobiegł końca.
w zawrotnym tempie dobiegł końca.
Spore grono obserwatorów mówiło: " piękny biały stolik, efekt końcowy oszałamiający"...dla większości to był koniec mojej pracy ale nie dla mnie.
Chciałam by moja skrzynia miała swój charakter, kryła w sobie nie jedną tajemnicę...biała jest czysta świeża, odnowiona, moja miała być wiekowa, subtelnie zdradzać swoje warstwy, zachęcać do dotyku i fascynacji.
Założyłam zatem mój słynny fartuszek w serduszka
i przystąpiłam do mrówczej pracy ;)
Raz po raz!
Ręka za ręką dobierałam moment przetarcia i dociskałam papier ścierny.
Wydobyłam tym samym całą głębię drewna i hostorii jego pracy.
Dopieściłam swoją skrzynię ciepłem i gładkością swoich rąk, oddając na jej powierzchnię całą czystość mojego serca.
Dla mobilności dokręciłam czerwone kółka.
I tym oto sposobem w Naszym salonie zagościł nowy, kolejny wykonany własnoręcznie mebel.
Czyż nie jest wspaniała w swej formie i barwie?
Czyż nie niesie za sobą odrobiny tajemnicy?